Z tenorem Cezarym Stochem, śpiewakiem pochodzącym z Olsztyna, rozmawiamy o tremie, która przeistacza się w ryczenie lwa, pytamy go także, kto będzie następnym papieżem i jak się wychowuje dziecko w polsko-włoskiej rodzinie.
Pije pan zimny napój, a podobno śpiewacy bardzo dbają o głos. A może to legendy? - Legendy. Luciano Pavarotti raczył się z upodobaniem colą z lodem. Śpiewacy z La Scali palą papierosy. Żeby dobrze śpiewać, przede wszystkim trzeba się porządnie wyspać. To chyba strasznie trudne występować w takim repertuarze jak pański. Opery są długie, trzeba pamiętać nie tylko melodie, ale i teksty, a wszystko to dzieje się na żywo. - Tak, to nie jest normalne. Niedawno śpiewałem w Izraelu przed 4-tysięczną publicznością. Starałem się o tym nie myśleć. Najlepiej wyobrazić sobie, żeby trema nas nie zjadła, że to sen. Czasem oczywiście pamięć zawodzi, ale bardzo ją ćwiczymy. Kiedyś w Genui wykonywałem XVII-wieczny utwór z recitativami na kilkanaście stron. Zapytałem starszego kolegę, jak się to tego zabrać. Miał jedną radę: trzeba kuć od rana do wieczora przez kilka dni. Pamięć do takich zadań się przyzwyczaja, bo musi. Tym bardziej, że dzi