Spektakl jest najzwyczajniej w świecie niedopracowany - o "Kocie w butach" w reż. Roberta Jarosza w Teatrze Groteska w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
"Kota w butach" nie zobaczyłem podczas premierowego pokazu, ale dwa tygodnie później, w ramach repertuarowego spektaklu, wczesnym popołudniem, wraz ze sporą grupą dzieci, ich opiekunami i rodzicami. To takie spektakle stają się prawdziwym testem dla danej propozycji teatru. Czy wytrzymają starcie z przypadkową, nie zaś zwyczajowo przychylną (jak to na premierze) publicznością? Czy dzieci nie będą się nudzić, wiercić na krzesłach i w naturalny sposób okazywać zniechęcenie wobec przedstawienia? Ile zapału będą w stanie wykrzesać z siebie aktorzy? "Kot w butach" nie zdał testu przed regularną widownią. W starciu, jakie dla teatru powinno być chlebem powszednim, spektakl nie obronił się muzyką, scenografią, ani nawet rolami aktorskimi - z jednym chlubnym wyjątkiem. Historię, znaną z opowieści Charlesa Perrault, nieco zmodyfikowaną przez autora tekstu i reżysera w jednej osobie, Roberta Jarosza, Teatr Groteska wystawił na Scenie pod Kopułą. To