"Impresario w opałach" w reż. Roberta Skolmowskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Magdalena Sasin w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Reżyser "Impresaria w opałach" pokazał na scenie to, co wielu ludzi sądzi o operze, ale zwykle nie mają odwagi, by powiedzieć to publicznie Libretta operowe to stek bzdur opatrzonych wymyślnym tytułem, których nie rozumie nawet autor. Poeci i kompozytorzy myślą tylko o pieniądzach. Śpiewaczki to puste lale, które robią wokół siebie zamieszanie, ale nie mają rozumu ani talentu - może dlatego, że "wysokie dźwięki uszkadzają im mózg". Taki obraz opery wyziera z "Impresaria w opałach" Domenica Cimarosy. Łódzki teatr pokazał to przedstawienie na scenie kameralnej. Reżyser Robert Skolmowski, znany z niekonwencjonalnych pomysłów, także tym razem nie zawiódł oczekiwań. Gości wchodzących do teatru obsługa kierowała za kulisy, potem obok garderób artystów tylnym wejściem na scenę. Zasiedli na scenie obrotowej, która na początku przedstawienia ruszyła w stronę widowni. "Ojej, kręci mi się w głowie", "Przecież nie płaciłam za wesołe miast