Niepokazanie w telewizyjnym newsie z konferencji drugiego rzędu notabli powoduje więcej protestów niż ginący zabytek czy brak perspektyw rozwoju regionu zamieszkałego przez ponad 2 mln ludzi. Jakież to żałośnie prowincjonalne - głos w sprawie sytuacji lubelskiego Teatru Starego zabiera dziennnikarz Krzysztof Czerwiecki.
Obserwuję w prasie batalię o lubelski Teatr Stary. Wydawało się, że "zdopingowana" przez prezydenta Lublina Fundacja Galeria na Prowincji odda wreszcie ten budynek do remontu. I co? - martwa cisza. Czuję się więc zobligowany przez środowisko lubelskich dziennikarzy do przypomnienia faktów z historii tego teatru nieznanych. W latach 80., gdy trwały targi o ten budynek, a jego stan był mówiąc krótko katastrofalny, ogłosiliśmy na łamach gazet, radia i telewizyjnego kuriera województw apel o pomoc. Zabraliśmy wtedy pieniądze i materiały budowlane tj.: deski, gwoździe, papę i przykryliśmy rozpadający się obiekt, ratując zabytkowy plafon i drewniane XIX-wieczne wnętrze od zalania. Pieniądze oraz papę i deski dosłownie "wyżebraliśmy" od spółdzielni mieszkaniowej (LSM). A piszę o tym, bo właśnie niedawno dowiedziałem się, że staromiejski teatr, o którym mowa, do dziś chronią wtedy właśnie zebrane deski i papa. A przecież tyle lat działała tam