"Falstaff" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Lech Koziński w Ruchu Muzycznym.
Odkąd dowiedziałem się, że nasi rodzimi celebryci nie gardzą żadną okazją zarobku, że potrafią zaszczycić imprezę w zamian za parę markowych dżinsów lub kosz delikatesowy, że miotają się w sieci niespłaconych kredytów i każde zarobione pięćset złotych to dla nich fortuna - zrobiło mi się ich serdecznie żal. A przecież nie powinno: przy wszystkich uciążliwościach mają swoje sekundy, czasem nawet minuty sławy, pławią się w świetle jupiterów (pan tu stanie z tym bucikiem, pani się napije naszej zdrowej wody, państwo się podpiszą, jeszcze tylko z profilu i uśmiech), a my mamy kogo podziwiać, mamy się kim ekscytować, mamy komu serdecznie współczuć, gdy media jak z rękawa sypią kolejnymi newsami. "A może Falstaff dzisiaj to też ikona współczesnego artysty, jego duchowej kondycji, a właściwie opowieść o wszechwładzy mediów, o mechanizmach ich działania, które kreują rzeczywistość, zawłaszczają wizerunki, tworzą idoli i boha