Zapewne narażę się większości czytelników tym, co zaraz napiszę, ale myśl ta prześladuje mnie już od dawna. Jestem przeciwny odwoływaniu przedstawień teatralnych podczas narodowej żałoby - pisze Roman Pawłowski w swoim cotygodniowym felietonie Kocham teatr w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Rozumiem, że chwile takie jak tragedia w Katowicach, gdzie pod gruzami hali targowej zginęły dziesiątki ludzi, należy przeżywać w powadze i skupieniu. Że nie ma tu miejsca na zabawy i rozrywkę. Ale wrzucanie teatru do jednego worka z imprezami masowymi, takimi jak dyskoteki, koncerty rockowe czy zawody sportowe, uważam za pomyłkę. Otóż teatr od dwóch i pół tysiąca lat oswaja człowieka z lękiem przed śmiercią. Poprzez ukazywanie wyobrażonej tragedii zaszczepia widzów przeciwko rzeczywistym tragediom. Uczy bohaterstwa i odpowiedzialności, współczucia i troski o innych, które w chwilach dramatów, tych osobistych i tych zbiorowych, są niezbędne człowiekowi jak powietrze. Taką oczyszczającą funkcję miały greckie tragedie i dramaty Szekspira, sztuki Ibsena i Czechowa, Becketta i Ionesco, Millera i Pintera. Wielka literatura dramatyczna powinna towarzyszyć ludziom w chwilach, kiedy poszukują odpowiedzi na ostateczne pytania: o sens cierpienia i śmierci,