"Lód" w reż. Konstantina Bogomołowa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Karol Płatek w serwisie Teatr dla Was.
Gdy piszę te słowa, "Lodu" w reżyserii Konstantina Bogomołowa na podstawie powieści Władimira Sorokina już nie ma. Spektakl dość szybko zszedł z afisza - i wcale się nie dziwię. Każdy teatr ma - z grubsza rzecz ujmując - swoją publiczność, która na pewne inscenizacyjne zabiegi jest gotowa, a na inne reaguje niedowierzaniem i złością. "Lód" to chyba rzecz za bardzo nie z tego świata jak na gmach przy placu Teatralnym. Ale kiedyś będziemy to przedstawienie wspominać z dumą, że czegoś takiego można było u nas doświadczyć. Wietrzę przyszłą legendę. Rzeczywiście - mroźny to teatr, teatr wymarły. Przedstawienie od samego początku jak gdyby balansuje między standardową teatralnością a umownością innego typu - Bogomołow udaje, że zaprasza nas na bez mała głośne odczytywanie tekstu Sorokina. Aktorzy wchodzą na scenę ubrani najzwyczajniej w świecie, rozsiadają się w fotelach rozstawionych wokoło (przywołujących estetykę PRL-owskiego