"Dzień świra" w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Adam Olaf Gibowski w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Najczystszej wody grafomania muzyczna, połączona z efekciarskim librettem, opartym głównie na wulgaryzmach. Tak najkrócej można scharakteryzować operę "Dzień świra" w Teatrze Wielkim. Ubiegły piątek, mroźne przedpołudnie. Sprawdzam pocztę elektroniczną. W skrzynce odbiorczej e-mail z Opery, a w nim następujące zdanie "Opera Dzień świra, chociaż wpisująca się w historię polskiej opery współczesnej, niewątpliwie otwiera nowy rozdział, wyznaczając nowe kierunki myślenia o operze jako gatunku społecznie zaangażowanym". Mocne słowa. Przez cały dzień chodzę podniecony, w nocy nie śpię, czekając w napięciu na premierę. Wreszcie nadchodzi długo oczekiwana chwila. Gasną światła, kurtyna idzie w górę. Akt pierwszy. "Pośród ogrodu siedzi ta królewska para" - rozpoczyna chór. Po chwili refleksyjną w swym nastroju pieśń przerywa ostry zgrzyt schizofrenicznie rozpadającej się orkiestry - główny bohater, obudzony hałasem robionym przez rob