Gogolowski "Rewizor" w kieleckim teatrze nie jest tym, czym bywa zazwyczaj: dobrą, farsową zabawą, korowodem mnożących się qui pro quo, klasyczną komedią z gatunku "oszust oszukany". Nie jest także pryncypialną satyrą na system urzędniczy zeszło -wiecznej Rosji. Nie ma tu ani obyczajowego dystansowania się, ani nadmiaru wesołości; teatr pragnie raczej wytrącić widza z równowagi, niż ukoić go beztroskim śmiechem. Pokazuje więc "Rewizora" jako ciężki, natrętny koszmar senny nękający Horodniczego: urzędnika nie gorszego i nie bardziej zdeprawowanego od innych w bezkresnym imperium głupoty (a może nawet lepszego i mniej zdeprawowanego, skoro jego podświadomość produkuje takie właśnie koszmary - symptom elementarnych odruchów sumienia). Zamiast komediowej intrygi o lekkoduchu omyłkowo branym za rewizora oglądamy groteskowy, afabularny koncentrat marzeń i lęków prowincjonalnego człowieczka. Świat jego Obsesji: zdeformowanych, wykrzywionych, ośmie
Tytuł oryginalny
Świńskie ryje
Źródło:
Materiał nadesłany
"Polityka" nr 21