EN

13.12.2019 Wersja do druku

Święty cyrk

Polscy aktorzy roztrwonili swój wysoki status, którym cieszyli się jeszcze w latach 80. Ich pozycja miała wówczas niewiele wspólnego z sukcesem materialnym, ale raczej z autorytetem słów, które wypowiadali ze sceny. Dzięki metaforze i kostiumowi mogli wówczas mówić wspólnocie prawdę - w jej imieniu. Dziś są raczej chodzącymi billboardami, które za odpowiednią opłatą przystroić można w dowolne treści i tę sytuację nazywa się dziś normalnością - pisze Mateusz Werner, przywołując słowa prof. Jarosława Gajewskiego z warszawskiej Akademii Teatralnej, w kolejnym felietonie z cyklu "Esprit d'escalier".

Genezjusz z Rzymu, uznany później za świętego, był teatralnym bożyszczem tłumów w czasach cesarza Dioklecjana. Jego specjalność stanowiły role chrześcijan, których prześmiewczo parodiował na arenach cyrków i stadionów w spektaklach dla spragnionych profanacyjnej transgresji plebejuszy, ale także w przedstawieniach dla rzymskiego patrycjatu znajdującego w przedrzeźnianiu chrześcijańskich obrzędów potwierdzenie swej symbolicznej hegemonii. Podczas jednego z takich szyderczych seansów, gdy pośród rechotu publiczności symulował przyjmowanie chrztu świętego, Genezjusz doznał duchowej przemiany, uwierzył w objawienie Jezusa i wyznał to ze sceny. Został za to pojmany i na rozkaz cesarza wydany oprawcom, torturowany i ścięty. Juliusz Osterwa, założyciel "Reduty", której stulecie w tym roku starannie przemilczano, a zarazem ojciec nowoczesnego teatru polskiego, wybrał właśnie Genezjusza na patrona nowej formacji kulturowej, której organizację planow

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Święty cyrk

Źródło:

Materiał nadesłany

teologiapolityczna.pl

Autor:

Mateusz Werner

Data:

13.12.2019