"Mazepa" w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Paweł Goźliński w Gazecie Wyborczej.
A co by było, gdyby Molierowski Świętoszek dostał nieograniczoną władzę? Świętoszkiem jest Jan Kazimierz (Jarosław Gajewski), który nie musi się kryć. Na zamek Wojewody zjeżdża z podręcznym burdelem, który, kiedy trzeba, zmienia się w stadko zakonniczek, by asystować w mszy świętej. Nie mniej perwersyjnej w wykonaniu polskiego króla i eks-kardynała niż ta odgrywana niedawno w Teatrze Dramatycznym. Sam skacowany król wprost z orgietki ląduje na klęczniku, by za pomocą biczyka zadać sobie pokutę - a raczej po raz kolejny dogodzić sadomasochistycznym skłonnościom - a potem w przebraniu własnego sługi, jak don Giovanni, tylko na opak, udać się na nocną schadzkę. Skandal wisi na włosku. Król został nakryty, choć zazdrosny mąż nie wie, że to król. Zaraz zacznie się "Otello" - trzeba bowiem dodać, że "Mazepa" jest najmniej oryginalnym, a przy okazji najprzystępniejszym dramatem Juliusza Słowackiego. Skroił go poeta z Szekspirowskich ("Ot