Historia jest koszmarnym snem, z którego chciałbym się obudzić. (James Joyce) Wbrew swemu zwyczajowi zacznę tę recenzję od końca, to znaczy: od walorów przedstawienia, inscenizacji i gry aktorskiej. Czynię to z tym większą przyjemnością, że dawno już nie bawiłem się w teatrze tak "setnie" jak na "Święcie Winkelrida"; z tym większym poczuciem racji, że tekst Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Zagórskiego jest tylko jednym ze składników przedstawienia, jego osnową, z której Kazimierz Dejmek bardzo konsekwentnie wydobył motyw najwyraźniej współbrzmiący z naszą dzisiejszością i najlepiej służący jego intencjom człowieka teatru. Przedstawienie jest zatem znakomite: lekkie i smaczne jak ciastka z kremem, a przy tym zaprawione goryczą celnej i mściwej satyry. Szlachetny stop: krotochwilnej lekkości i pamfletowej pasji. Patrząc na scenę, nie mogłem się opędzić rozmaitym reminiscencjom. Przypominał mi się Szaniawski, ten najlepszy, t
Tytuł oryginalny
Święto Winkelrida czyli piekło historii
Źródło:
Materiał nadesłany
Kronika nr 20