"Noc Helvera" w reż. Ingmara Villqista w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Elżbieta Konieczna w Miesiącu w Krakowie.
Aktorzy są w swoim żywiole. Widzowie, maksymalnie skupieni na aktorach. Sztuka gorąca i przeraźliwie smutna, bo opowiada o nienawiści do Innych. Wszystko na swoim miejscu i o swoim czasie. On - dramaturg z uchem wyczulonym na newralgiczny temat. Napisał sztukę kilkanaście lat temu, ale mogłaby być grana i w 1934, i w 1968 r. Teraz też jest gorąca i przeraźliwie smutna, bo opowiada o nienawiści do Innych. Autor postanowił ją sam wyreżyserować. Zwykle bywa to ryzykowne, tym razem okazało się słuszne. Jego obecność jest delikatna, jakby niezauważalna. Rzecz toczy się spokojnym rytmem, gdy trzeba eksploduje i znowu się wycisza. Żadnych fajerwerków, pokazówek w rodzaju: popatrz widzu, jaki jestem genialnie twórczy. Ingmar Villquist konsekwentnie i z wyczuciem postawił na dwoje emisariuszy swojej sprawy - aktorów. Snop światła na nich. Aktorzy są w swoim żywiole. Żywiole fikcji, która na scenie daje im drugie życie. Wrośli w nie bez re