"Dietrich i Leander" w reż. Piotra Szalszy w Teatrze Korez w Katowicach. Pisze Regina Gowarzewska-Griessgraber w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Są dwa powody, dla których trzeba wybrać się do Teatru Korez na sztukę Dietrich i Leander. Nazywają się Maria Meyer i Ewa Leśniak. Korez jest jedynym miejscem, gdzie mogą spotkać się aktorzy z różnych teatrów i wspólnie, ku uciesze wielbicieli, coś ciekawego zrobić. Spektakl opowiada o fikcyjnym spotkaniu dwóch legend, wielkich rywalek, Marlene Dietrich i Zarah Leander. Akcja toczy się w pokoju wypoczynkowym eleganckiego hotelu. To skrzyżowanie toalety z buduarem, miejsce, w którym damy mogą poprawić makijaż, odpocząć i poplotkować. Tam właśnie wpadają na siebie dwie aktorki. Leander próbuje popełnić samobójstwo, Dietrich wchodzi, by ogarnąć się przed randką. Z drzwi wypada klamka i odtąd panie skazane są na siebie. Rozmawiają o życiu, sztuce, polityce. Teksty są raczej płytkie. Na moment tylko wyzierają prawdziwe problemy, gdy rozmowa schodzi na stosunek do hitleryzmu. Ale nie dla dialogów warto zobaczyć przedstawienie. To pretekst