Kiedy decydowałem się na studia na Wydziale Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST, koledzy patrzyli na mnie jak na idiotę. Bo przecież kształcenie się
na krytyka teatralnego dla każdego człowieka poważnie myślącego o swojej przyszłości musiało wyglądać na krok skrajnie nierozważny - zwierza się Jacek Wakar na marginesie spektaklu "Gog i Magog" z Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze obejrzanym na warszawskim Festiwalu Singera.
Wtedy na topie były inne kierunki. Prawo, marketing i zarządzanie, stosunki międzynarodowe. Potem doszły do tego public relations oraz human resources. A krytyka teatralna? Ot, fanaberia pasjonata. Z tym większą przyjemnością spieszę donieść, że sytuacja uległa zdecydowanemu odwróceniu. Dotychczas nie publikowaliśmy w "Kulturze" rankingów najlepszych zawodów, zostawiając to specjalistom. Niniejszym naprawiamy swój błąd. Ubiegły tydzień, oblegany przez widzów festiwal "Warszawa Singera" w Teatrze Żydowskim. Niejako w bocznym nurcie, w przyteatralnej kawiarni spektakl, który ze względu na nazwisko reżysera mógł się stać jednym z wydarzeń imprezy. "Gog i Magog" wedle słynnej książki Martina Bubera przywieziony do stolicy przez jeleniogórską scenę im. Norwida. Na afiszu nazwisko inscenizatora właśnie, działające niczym lep na spragnionych wrażeń. Michał Zadara, wszystko jasne. Napisałem "spektakl"... Znów chyba nierozważnie. Oto na sceni