Dramatyczny w Warszawie wystawił dramato-komedię Shawa "Święta Joanna". Sztuka ta nie miała dotąd zbyt wiele szczęścia na naszych scenach może właśnie dlatego, że reżyserom sprawiało kłopot połączenie satyrycznej komedii z głębokim dramatem człowieka, jaki - pod koniec swego życia - przedstawił stary kpiarz. W latach dwudziestych ukazały się materiały z procesu Joanny, i dopiero wtedy zdać można było sobie sprawę z niezwykłego wymiaru tej dziewczyny z Lotaryngii. Shaw. choć kalwin, mocno antykatolicko nastawiony, został po prostu zafascynowany jej postacią.
SHAW napisał swoją sztukę dla wykazania trzech założeń: po pierwsze, że Joanna była kontestatorką w Kościele, poprzedniczką Lutra i Kalwina; po drugie - że była wyrazicielką budzących się nacjonalizmów; i wreszcie po trzecie - że była "głosem ludu" przeciwstawiającym się wszechwładzy możnych. Pierwsze założenie było absolutnie fałszywe. Joanna do końca pozostała wierna Kościołowi. Jeśli protestowała przeciwko swoim sędziom to tylko dlatego, że stali się dla niej zaprzeczeniem miłosierdzia Kościoła. Została oszukana i dlatego umarła męczeńską śmiercią. Spłonęła ze słowami przebaczenia dla swych katów. Jej kanonizacja była wynikiem nie stanowiska politycznego w politycznym sporze, ale jej postawy heroicznie chrześcijańskiej. Jeśli chodzi o spór polityczny - nie był to spór angielsko-francuski. Francja w tym czasie była podzielona i mało pociągający Karol VII nie był wcale reprezentantem "uczciwej" Francji wa