Gdy przychodzi pora na obrzęd dziadów, na scenie pojawia się najpierw makówka. Spora, może trzymetrowa. Ostentacyjnie sztuczna, zaopatrzona w podstawkę, by można ją było przenieść z miejsca na miejsce. Trudno się nie uśmiechnąć: makówka odwołuje się do dziecięcej, właściwie bajkowej wyobraźni. Światło w pierwszych scenach wydaje się wahać, czy wyczarować ciepłą, brązowo-miodową tonację, czy mrok. Scena zamknięta będzie z tyłu monochromatyczną czarną ścianą, w której wycięta jest ogromna postać. Jej kształtu nie można z niczym innym pomylić - odwołuje się do monumentalnego kubistycznego projektu pomnika Mickiewicza, jaki Zbigniew Pronaszko zaproponował Wilnu w 1924 roku. Ta ściana tonie w mroku, zaś przez gigantyczny, wysoki na kilkanaście metrów prześwit sylwety widzimy snujące się w głębi dymy, jak chmury. Ta czarna dziura jest też jak brama do innego świata. Powierzchnia sceny ma kształt równie zaskakujący: nie jest równa
Tytuł oryginalny
Świerki, maki i pomnik komandora
Źródło:
Materiał nadesłany
"Didaskalia" nr 4