Gdy piszę te słowa, listopad zbliża się powoli do końca, a w warszawskich teatrach, zwłaszcza teatrach najlepszych, prawie zupełnie brakuje nowości. Listopad to przecież już pełnia sezonu teatralnego. Wiatach ubiegłych w tym okresie premiera goniła premierę, wydarzenie następowało po wydarzeniu. A teraz - cisza. Może to cisza przed burzą? Oby. W oczekiwaniu na tę burzę, na liczne i wybitne przedstawienia premierowe, jakie - miejmy nadzieję - szykują jednak stołeczne sceny, odnotujmy na pewno nie wydarzenie, ale spektakl na przyzwoitym poziomie, zarówno w zakresie roboty reżyserskiej, jak i kreacji aktorskich. Mowa o "Świeczniku" Alfreda de Musseta, sztuce napisanej w roku 1835 i stanowiącej wybitne dzieło francuskiego dramatu romantycznego, wystawionej zaś obecnie w ciągle żywym przekładzie Boya na scenie Teatru Współczesnego w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego. Młody reżyser, mający za sobą kilka dopiero prac (m.in dobre "Przebudzenie wiosny" Wede
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło, nr 50