Nie milknące brawa, kurtyna z dziesięć razy jedzie do góry, widzowie wywołują reżysera. Tak warszawska publiczność przyjęta "Arkadię" Toma {#au#905}Stopparda{/#}, przywiezioną przez Teatr Wybrzeże, w reżyserii Krzysztofa {#os#967}Babickiego{/#}. Nic dziwnego. Bo sztuka jest całkiem nowa, całkiem europejska, a ściślej angielska, zaś autor znany, ceniony, nagradzany, uważany za jednego z najznakomitszych dramaturgów świata. W "Arkadii" jest wszystko - o życiu, historii, nauce, człowieku - i wszystko ciekawe. Akcja rozgrywa się w dwu planach czasowych, tj. na początku ubiegłego wieku i współcześnie - ale w tym samym pokoju arystokratycznej siedziby. Pretekstem są próby rozwiązania zagadki sprzed blisko dwu wieków: dlaczego Byron tak nagle wyjechał z tego pałacu z ogrodem i przez dwa lata przebywał za granicą? W dialogach aktorów jest sporo dowcipów w najlepszym gatunku, często wywołujących śmiech na widowni, nieomal niepostrzeżenie przechodz�
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 27