Pozostał fetor niewykorzystanych szans i zaprzepaszczonych marzeń - o spektaklu "Św. Idiota" wg Fiodora Dostojewskiego w reż. Janusza Opryńskiego w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej pisze Sławomir Szczurek z Nowej Siły Krytycznej.
Ucieszyłem się niezmiernie na wieść, iż osławiony reżyser "Łaskawych. Punktu zero", Janusz Opryński, rozpocznie sezon 2017/2018 w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. A to dlatego, że bielski zespół mierząc się w ostatnim czasie z klasyką ("Wujaszek Wania", "Dybuk"), niestety robił to nieudolnie. Czegoś brakowało. Myślałem, że osoba znamienitego reżysera, kontynuującego fascynację kreacjami szaleńców, nawet jeśli są oni świętymi, jest niemalże gwarantem sukcesu (przedstawienie jest hołdem dla filozofa Cezarego Wodzińskiego, autora "Św. Idioty"). Od razu powiem, że sytuacja taka nie ma miejsca i nie ziściła się. Przyznać należy, że Opryński podszedł z należytym szacunkiem do tekstu Fiodora Dostojewskiego, historii księcia Myszkina i niezliczonych jej wątków. W trzygodzinnym spektaklu zmieścił niezwykle wiele. Jest tu skarbnica wiedzy na temat bohaterów, łączących ich relacji, sylwetek zasługujących na uwagę i paleta emocji im towar