"Stół z powyłamywanymi nogami" wg scenarisza i w reż. Wiesława Hołdysa w Teatrze Mumerus w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Te zajęcia śnią się po nocach każdemu studentowi polonistyki. Nie dość, że po raz pierwszy przekracza szacowne progi uniwersytetu, to od razu rzucony jest na głęboką wodę, w nurt literatury staropolskiej, który jest w stanie porwać tylko absolutnych fanatyków przedmiotu. Inni topią się w jego słabo zrozumiałej głębi, wyciągając rozpaczliwie nad powierzchnię rękę, by ktoś zechciał podać im tom wymarzonego Gombrowicza czy Norwida, dla których wybrali ten kierunek. Nic z tego, mechanizmy uniwersyteckie mielące historię literatury są nieubłagane. Wypluwają tych, którzy nie chcą łamać sobie języka. Nie wiem, czy Wiesław Hołdys studiował polonistykę, ale podejrzewam, że tak. I na dodatek nie należał do tych, którzy z krzykiem opuszczali czytelnię, gdy im przyszło ślęczeć nad staropolskimi drukami. Wydaje mi się, że było wręcz przeciwnie, a "Rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią" sprawiały mu prawdziwą frajdę. Musiało tak być,