Grube księgi o dziecięcych grach i zabawach spod wszystkich trzepaków świata zajmują już niejedną półkę w bibliotekach. Szkoda. Przyglądając się grupie rozwydrzonych małolatów za każdym razem chce się na nowo odkrywać cały świat, odbijający się w ich pozornie bezładnych gestach i słowach jak w kropli wody. Bo kiedy dzieci się bawią, to szkiełko, patyk i kawałek sznurka, tylko dlatego, że leżą obok siebie, mogą być wszechświatem. Dzieci z łatwością rozpoznają i zamykają w przebierankach, wierszykach i wyliczankach, absurdalnych z punktu widzenia dorosłych, najgłębiej ukryte sensy świata. Z godną matematyka lub fizyka teoretycznego wnikliwością, chociaż przy pomocy nieuświadomionego sobie instrumentarium, analizują zarazem miłość, okrucieństwo, zagadkę władzy, pogardę, nienawiść i system podatkowy. Jednak dorośli dopiero od niedawna zaczęli się uczyć od dzieci, a więc ostatecznie od samych siebie sprzed wi
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 120