- Wspólnie z Adamem Opatowiczem, korzystając ze skojarzeń i myśli Jeremiego Przybory, stworzyliśmy świat na pograniczu bytu i niebytu. W takim miejscu pojawia się problem śmierci i pytanie, co się stanie z nami później, czy sprawdzą się nasze ziemskie doświadczenia, na ile życie po śmierci będzie inne od tego, które znamy? - mówi ANDRZEJ PONIEDZIELSKI, przed premierą "Stacyjki Zdrój" w Teatrze Ateneum w Warszawie.
W sobotę w teatrze Ateneum premiera "Stacyjki Zdrój" z piosenkami Kabaretu Starszych Panów w reżyserii Andrzeja Poniedzielskiego i Adama Opatowicza. W tym roku mija 50 lat, odkąd Kabaret Starszych Panów po raz pierwszy pojawił się w telewizji. Czy myślał pan o tej rocznicy, przygotowując spektakl? Andrzej Poniedzielski: Nie nadmiernie. Ten jubileusz jest jakimś znakiem, ale myślę, że Starsi Panowie mają w sercach i umysłach mojego pokolenia stałe miejsce. Nie poddają się czasowi. Stworzyli równoległy do naszego świat, który w każdej rzeczywistości daje wytchnienie, poczucie sensu i rodzaj ukojenia. Sprawili, że wady człowieka, jego złe instynkty były nie tyle ośmieszane, co łagodzone, sprowadzone do kłopotliwej aberracji. Zalety z kolei nie były nadęte, wyolbrzymione, pozłacane. Dzięki temu wszystkie problemy wynikające ze współistnienia w jednym miejscu różnych osób wydawały się do zaakceptowania. To rodzaj baśni, ale nie spotkałe