Jest to najpiękniejsze przedstawienie na warszawskim afiszu z pięcioma wspaniałymi rolami kobiecymi, od pierwszych chwil wciągające w swój świat. Jest to świat zabitej deskami prowincji irlandzkiej, gdzie wiedzie nieciekawe, ciężkie życie pięć sióstr z małym dzieckiem i nieco nawiedzonym bratem (Franciszek Pieczka). Jedyną odmianę wnoszą do ich domu rzadkie wizyty przystojnego lekkoducha - komiwojażera (Jerzy Zelnik), ojca małego Michaela.
To właśnie ze wspomnień dorosłego już Michaela (Piotr Kozłowski) wywiedziona jest ta opowieść, która toczy się u schyłku lata 1936 r. Wiemy, co zdarzyło się później, ale tym bardziej tamten świat, uchwycony w kadrze nostalgicznych wspomnień, chwyta za serce, wzrusza, rozbawia. Oglądamy ostatnie szczęśliwe chwile tej nietypowej rodziny, marzącej o lepszej odmianie losu. "Tańce w Ballybeg" odniosły nieprawdopodobny wprost sukces w Dublinie, na West Endzie i Broadwayu. Ukoronowaniem było przyznanie spektaklowi potrójnej, prestiżowej nagrody Tony: autorowi, reżyserowi i aktorkom. I warszawskie przedstawienie godne jest najwyższych trofeów. Pięć sióstr to pięć temperamentów, charakterów, kolei życia... Najbardziej twarda, popędliwa, trzymająca dom w garści Kate (Ewa Dałkowska), żywiołowa, tryskająca poczuciem humoru Maggie (Joanna Żółkowska), zawsze na miejscu, opiekuńcza i skryta Agnes (Jadwiga Jankowska-Cieślak), niedojrzała emocjonalni