Proszę nie myśleć, że zbyt prostacko szekspiriadzie ("świat jest teatrem") przydaję rysów offenbachiady, zawężając zakres znaczeniowy "teatru" do "operetki". Trawestacja ta, na pozór dokonana mechanicznie, broni się przecież głębszym znaczeniem, zwłaszcza gdy mowa o teatrze Gombrowicza. Dlaczego bowiem autora "Ślubu" zachwycił "boski idiotyzm operetki"? Przede wszystkim dlatego, że forma operetki, doskonale skonwencjonalizowaną, jakby "zleksykalizowaną", można posłużyć się jak znakiem, jak wieloznacznym - a przecież nie rozpływającym się w nadmiarze znaczeń - słowem. Gdy Gombrowicz zastanawiał się, "jak (...) nadziać marionetkową pustotę operetkową istotnym dramatem", to rychło dostrzegł, że tu nie tyle o nadzienie idzie ("operetka winna być od początku do końca tylko operetką"), ile o to, by sama forma operetki była .patetycznym ludzkości dramatem" (ściślej: znakiem tegoż dramatu). W czym rzecz? Otóż w operetce, wyraźniej niż w in
Tytuł oryginalny
Świat jest operetką
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 10