"Zabijanie Gomułki" w reż. Jacka Głomba w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Recenzja Joanny Kapicy-Curzytek z Akademickiego Radia Index.
Już sam dziedziniec Sceny Na strychu przy ul. Fabrycznej od razu przenosi nas w przeszłość. To "znak firmowy" reżysera Jacka Głomba, który chętnie realizuje spektakle w nietypowych miejscach. Przedstawienie zaczyna się właściwie w momencie, gdy wchodzimy do środka: w drodze na miejsca dla widzów towarzyszą nam liczne rekwizyty z epoki, którą sugeruje tytuł sztuki. Przedmioty budzą sentyment u tych, którzy pamiętają ten dawny świat, dla młodszych - to historia, ale wzbudzająca zaciekawienie. Każda z tych rzeczy ożywa na nowo, ma swoje drugie życie w teatrze i mogłaby snuć swoją opowieść o tamtych czasach. Akcja "Zabijania Gomułki" wg tekstu Jerzego Pilcha, rozgrywa się w 1963 roku. To czas młodości Jerzyka (świetnie obsadzony Wojciech Brawer), przygotowującego się do konfirmacji. Jerzyk jest w okresie niebezpiecznym dla mężczyzny. Jest młody, niedoświadczony i przeżywa typowe dla swojego wieku burze dojrzewania. Męskość Jerzyka budzi się