"Zwał" w reż. Emilii Sadowskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Główny element kostiumów i scenografii to zaznaczona wyraźnie fastryga. Spektakl sprawia wrażenie jeszcze niepozszywanego. Ale krój jest trafiony. Tak się właśnie nosimy. "Zwał" Sławomira Shutego czyta się jednym tchem: śmiejąc się i truchlejąc, "czując" fabułę na własnej skórze i dystansując się do świata przedstawionego. Rzeczywistość III RP odbija się w banku, supermarkecie, telewizji, pubie i na blokowisku, ale Shuty nie epatuje publicystyką. Prowadzi językową grę ze sobą i czytelnikiem. Zmusza do myślenia. Wszyscy są tu "na zewnątrz". I kierowniczka Basia, i urzędniczka Gosia, i klienci-petenci, i rodzice: ojciec-matka, i koledzy: antyglobaliści, terroryści, narkomani... Absolutnie wolni od refleksji i autorefleksji, karykaturalni, powierzchowni, choć przecież wyraźni, cieleśni i prawdziwi w tej jednowymiarowości. Wszak sami się do niej redukują: loginy w systemie. Główny bohater - Mirek - też jest na zewnątrz: odbiera i wysyła