- To, co mnie absolutnie zachwyciło w tym tekście, to jest jakieś rozbicie jaźni, w momencie pisania. Czyli ta ważna dla mnie ścieżka interpretacyjna - atak choroby, zbliżającej się śmierci, ten syfilis atakujący mózg - z reżyserem "Akropolis", Łukaszem Twarkowskim, i scenografem, Piotrem Choromańskim, na Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie rozmawia Stanisław Godlewski z REC.Magazine
Dlaczego młody reżyser, zainteresowany nowymi mediami, realizuje Wyspiańskiego? I to taki tekst, który jest już naznaczony słynnym wystawieniem Jerzego Grotowskiego i Józefa Szajny? Co cię skłoniło do tego tekstu? ŁUKASZ TWARKOWSKI: Po pierwsze to jest szukanie w okolicach klasyki, wynikające z planów Starego Teatru w Krakowie. A jak już się brać za klasykę Wyspiański w dużym stopniu mnie fascynował, a zwłaszcza "Akropolis", ponieważ totalnie nie byłem tego w stanie zrozumieć. Nie wiem, czy rozumiem je mniej czy bardziej po tej pracy, ponieważ nie wiem, czy w dramacie Wyspiańskiego jest jakaś jedna wykładnia, która mogłaby ten spektakl rozebrać. To, co mnie absolutnie zachwyciło w tym tekście, to jest jakieś rozbicie jaźni, w momencie pisania. Czyli ta ważna dla mnie ścieżka interpretacyjna - atak choroby, zbliżającej się śmierci, ten syfilis atakujący mózg. Ten tekst, który ma formę bardzo postdramatyczną, jest rozczłonkowany, jest ba