Bo najważniejsza jest śrubka. Taki niewielki, żelazny element, który sprawi, że całość się nie rozsypie, a nawet jak się rozsypie, to i tak będzie się trzymała. W spektaklu "Sto lat kabaretu..." na szczęście niewiele się sypie, ale jest taka śrubka, której brak dałoby się zauważyć. A jest nią Krzysztof Globisz. Pojawia się już w pierwszej części przedstawienia. Pan trochę z innej epoki, nieco nieśmiały, opowiada dzieje krakowskiego "Zielonego Balonika", artystów wyśpiewujących piosenki do słów Tadeusza Boya-Żeleńskiego, raczących się alkoholem i doprowadzających do szaleństwa szanownego pana Michalika. Tak jak spektaklowi, przygotowanemu przez Stanisława Tyma, momentami brakuje lekkości i młodopolskiej aury, tak Globisz wnosi ją całą swoją skromną, skuloną osobą. Nie jest w tym do końca osamotniony. Ma przecież jeszcze fantastyczną Małgorzatę Hajewską-Krzysztofik i Jana Frycza, którzy w kawiarniane
Tytuł oryginalny
Śrubka z wdziękiem
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 9