Warszawski Teatr Dramatyczny wystawił interesującą sztukę czeskiego autora, Jarosława Langera (który, nawiasem mówiąc, nie jest wcale krewnym niedawno zmarłego, grywanego i u nas przed wojną, Franciszka Langera). Jarosław jest dobrze znany jako tłumacz polskich sztuk, gorący nasz przyjaciel, młody reżyser, który przebył praktykę na jednej ze scen warszawskich, autor ciekawego eseju o tłumaczeniu naszych utworów na czeski język. Co do mnie, znam Jarosława Langera lat przeszło dwanaście; cenię go, zachwycałem się jego tłumaczeniem "Ruchomych piasków" Choynowskiego, gdym je oglądał w jednym z czeskich teatrów. "Drzewo" przeczytałem przed kilku laty w "Dialogu". Ale spróbuję mówić o tej zaskakującej sztuce z całą świeżością wrażeń, których doznałem, oglądając obecny spektakl warszawski. W kilku recenzjach polskich porównano "Drzewo" ze sztukami Jerzego Szaniawskiego. Podobieństwo jest raczej pozorne. Szaniawski, humory
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 20