Spektakl Tomaszewskiego porusza subtelnością myśli i pięknością wyrażania. Należy do rzadkiej dziś w teatrze sfery ciszy i skupienia, w której dokonuje się głębokiej pracy interpretacyjnej.
Gdy dusza aktora, tancerza znajdzie się w innym miejscu niż punkt ciężkości ruchu, artysta zaczyna się wdzięczyć, mizdrzy się do publiczności. To najprostsza droga do piekła artystów, które czyha ukryte pod każdą, nawet najmniejszą sceną. Chwila nieuwagi i już próżność bierze górę nad sztuką, a hołdujący próżności wykonawcy w trybie natychmiastowym podlegają potępieniu. Niestety, często zyskują w ten sposób poklask publiczności żądnej łatwych rozrywek, nieskorej do wysiłku współmyślenia z myślącym twórcą. Dlatego szkoda, że spod sceny nie wyłania się paszcza Lewiatana i nie pochłania złych aktorów zaraz po popełnieniu pierwszego teatralnego grzechu śmiertelnego. Skutek bezkarności jest fatalny: sceny pełne są bawidamków udających artystów, łasych i na każdy, najbardziej choćby lichy poklask. MIĘDZY BOGIEM I MARIONETKA Proces wychylania się duszy artysty poza punkt ciężkości ruchu opisał w "Traktacie o marionetkach"