"Cztery tony podłogi" w reż. Olimpii Poniźnik-Burczyk w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Zgrabny tekst fachowca od scenariuszy teatralnych, Domana Nowakowskiego, inteligentnie obrabia Paweł Burczyk, pokazując, jaką cenę płaci tzw. klasa średnia (słoiki) za domniemany awans. Rzecz bowiem traktuje o oznakach dostatku i powodzenia, które przekładają się na stosowne zakupy prestiżowe, opłacane niemałymi wyrzeczeniami i uwiązaniem do nabywanych obiektów (np. domku pod miastem). Temat właściwie nienowy (facet po czterdziestce z 20-letnim stażem małżeńskim i niespełnionymi ambicjami zawodowymi, który usiłuje sobie wmówić, że ma za sobą szmat kariery), ale podany dowcipnie z odrobiną goryczy, w sam raz na to, aby kulturalnie odsapnąć w teatrze, ale przy okazji zastanowić się nad trafnością swoich/ naszych/ich wyborów. Burczyk przez 70 minut bawi, śmieszy, trochę smuci, demonstrując solidny warsztat. Z godnym podziwu poświęceniem wykazuje męstwo na miarę samca alfa, który nawet cztery tony paneli podłogowych przeniesie, aby zasłużyć