"Antygona w Nowym Jorku" w reż. Piotra Szalszy w Teatrze Ludowym w Krakowie. Recenzja Joanny Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Przedstawienie przyzwoite, ale nie ekscytujące. No bo czego można się spodziewać po dramacie Janusza Głowackiego wystawionym bo bożemu? Sztuka Głowackiego powstała dwanaście lat temu. Miała mocne wejście za sprawą Jana Kotta, który uznał ją za jedną z trzech najważniejszych polskich sztuk współczesnych - obok "Do piachu" Różewicza i "Emigrantów" Mrożka. Entuzjazm króla krytyków to rzecz ważna, ale sceniczne powodzenie "Antygony..." wynikało też z tego, że aktorzy mają do zagrania role tzw. mięsiste i wyraziste, temat dotyczy środowiska dla przeciętnego człowieka egzotycznego, a jeszcze przecież mamy tu do czynienia ze sferą mitu, przenoszącego całą historię w rejony wyższe i ogólnoludzkie. Wszystko to dobrze skrojone, atrakcyjne, zgrabnie wykorzystujące rozmaite stereotypy. Nowojorscy bezdomni to rosyjski Żyd - malarz i intelektualista, polski wiejski cwaniaczek i szalona Portorykanka. Ich charaktery (i dzieje, którymi obficie raczą w