Rozmowa z Borysem Szycem, aktorem.
"Gazeta Studencka": O "Dobrym wieczorze kawalerskim", sztuce, w której grasz jedną z głównych ról, mówi się, że to wyłącznie rozrywka. Co Ty na to? Borys Szyc: Rzeczywiście, to sztuka lekka, łatwa i przyjemna, bez jakichś górnolotnych zapędów, napisana dla zabawy i dla zabawy zagrana. Powiem krótko: jeśli ktoś tego typu rozrywki nie potrzebuje, nie musi na ten spektakl przychodzić. Ale myślę, że są ludzie, którzy chcą oglądać nie tylko wzniosłe dzieła, ale mają ochotę przyjść do teatru na proste, zabawne historie. Nie dorabiam do tego wielkiej ideologii - ta sztuka jest, jaka jest, i tyle. Myślisz, że grając tego typu przedstawienia, można przybliżyć ludziom teatr? Myślę, że tak. Jeśli na ten spektakl pójdzie ktoś, kto nigdy w teatrze nie był, a na pewno nie zamierzał pójść na przedstawienia Lupy czy Jarockiego, to już będzie dobrze. Ludzie wolą teraz na ogół pstrykać pilotem - siedząc przed telewizorem, mogą w ciągu