Rewia na scenie dramatycznej? Proszę bardzo. Przywykliśmy do tego. Był czas, że scenograf rządził przestrzenią sceniczną. Przyszła pora i na kompozytora. Reżyserzy chętnie poruszają się po pięciolinii,, mają nie tylko scenopis, ale i partyturę w ręku. Kramy z piosenkami (które nobilitował Leon Schiller) są mile widziane przez, obie strony - scenę i widownię. Jak zaklęcie zespół Teatru Współczesnego w Warszawie śpiewa "Niech no tylko zakwitną jabłonie". Od prapremiery tego widowiska w warszawskim Ateneum minęło dwadzieścia lat. Czas wszystko zmienia. Nie tylko sytuację społeczną, ekonomiczną, polityczną. Także modę, gust, styl, obyczaj, nie mówiąc o piosence. Ta lubi być kibicem teraźniejszością złej czy dobrej. Rymy i rytmy, to co się śpiewa i tańczy, są swoistym znakiem każdego okresu. Odzwierciedlają odgórne dyrektywy i oddolne nastroje, porozumienia i konflikty, oczywiście na swój skrótowy sposób. Dlaczego "Niech no tylko
Tytuł oryginalny
Śpiewająca krzywa życia
Źródło:
Materiał nadesłany
Radar nr 4