"Naprawdę nie dzieje się nic... czyli piosenki z Opola" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.
Ładna scenografia i znane piosenki to za mało na widowisko muzyczne. Scenografia robi wrażenie. Na dużej scenie zbudowano halę opolskiego dworca głównego. Zachwyca, bo dworzec jest jak żywy. Pomysł, by w tej przestrzeni opowiedzieć znanymi piosenkami festiwalowego Opola uniwersalną historię o nas, zwykłych ludziach, też fajny. Na dworcu może pojawić się każdy i w przelotnym spotkaniu podzielić urywkiem swojej prywatnej historii, zapisanej w strofach przeboju: żołnierz jadący na przepustkę, chłopak, który wysiadł z pociągu, bo na peronie zobaczył zjawiskową dziewczynę, tęskniąca za miłością kasjerka, czy babcia klozetowa, żyjąca wspomnieniami. Widowisko, którego tkankę dramaturgiczną stanowią piosenki, ma prawo do luźnej konstrukcji fabularnej, "przypadkowości" bohaterów, zmienności nastrojów. "Szycie" całości z gotowych elementów, jakimi są piosenki nie musi być ścisłe, ale jednak podporządkowane pewnej logice. Tego w przedstawieni