"Kiedyś sprzedawca w sklepie z pamiątkami w Hollywood zapytał mnie, skąd jestem. Odpowiedziałem, że z Polski. - A co pan robi? - Jak to co? Jestem aktorem. - No tak, tak, wszyscy tutaj jesteśmy. Ale co pan robi?" - taką anegdotą Krzysztof Globisz zamykał XXVII Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi. Słowa prorektora krakowskiej PWST pasowały do tegorocznego przeglądu dyplomów jak ulał. Dyplomanci robili wiele, by na przykład udowodnić, że czas występów a cappella odchodzi w niebyt i nawet Kafkę da się wyśpiewać przy akompaniamencie, a rektorzy zrobili wszystko, żeby zaznaczyć, że tylko Aktor, ten z dyplomem i pisany wielką literą, ma prawo udowadniać ze sceny cokolwiek. W tym samym czasie koledzy studentów krakowskich, wrocławskich, łódzkich i warszawskich - ci koledzy z Policealnego Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka w Olsztynie - rozpakowywali w domach swoje bagaże. Dla nich miejsca w Łodzi zabrakło. Po pierwsze: wszystko gra W tym
Tytuł oryginalny
Śpiewać każdy może. Występować niekoniecznie?
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 10