- Nie zdziwiłbym się, gdyby na jej recital przyszli fani "Samego życia" zwabieni nazwiskiem grającej tam aktorki. O ile nie dostaną zawału będą zachwyceni. To teatr dla kazdego, nawet miłośników tasiemców - recital Anety Todorczuk-Perchuć poleca Jacek Wakar w Dzienniku.
Aneta Todorczuk-Perchuć ze szklanego ekranu i ta ze sceny to dwie zupełnie inne osoby. Pierwsza - miła, grzeczna i łatwo się domyślić, jak za chwilę postąpi. Druga jest zadziorna, czasami nawet bezczelna i kompletnie nie wiadomo, czego się po niej spodziewać. Czaruje i prowokuje, zaprasza do świata młodości, który usprawiedliwia grzech, a z lekkomyślności czyni zaletę. Pierwsza to serialowa Agnieszka, czysty fałsz, czcze aktorskie zadanie. Tej drugiej wierzę w każde wyśpiewane ze sceny słowo. Co więcej jej opowieść, w wielu momentach bardzo śmieszna, koniec końców głęboko wzrusza. Bohaterka "Niedorosłam" [na zdjęciu] jest jak wiele dziewczyn, które znam albo znałem. Mocno dostała po tylku od życia, ale nie straciła nadziei. Jak deklaruje w pierwszej piosence, wciąż "w zielone gra" i pewnie nigdy nie skończy. Próbuje miłości i miłostek, ale nie przynoszą jej satysfakcji albo dają ją na bardzo krótką metę. Wie, jak smakuje samotność