"Nirvana" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Ironiczna "Nirvana" Krzysztofa Garbaczewskiego dotyka zagubienia chrześcijan i nadgorliwości buddyjskich neofitów w sytuacjach ostatecznych Młody, ale już doceniany reżyser zmierzył się z "Tybetańską księgą umarłych". Powstał bardzo plastyczny, pełen niedopowiedzeń i tajemnic spektakl o zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią. Ale ten stan może być również traktowany metaforycznie - jako moment przeistoczenia, kiedy przestaliśmy już funkcjonować w starej formie, a nie przyoblekliśmy się jeszcze w nową. Problem jest gorący, żyjemy przecież w czasach transformacji i każdy jej doświadczył. Przedstawienie może dotknąć najbardziej buddyjskich neofitów, których tak w Polsce, jak i na świecie jest coraz więcej. Porzucili chrześcijaństwo, ateizm bądź agnostycyzm. Zwątpili w Kościół albo byli zmęczeni brakiem duchowości. Przyczynami tych zjawisk Garbaczewski się nie zajmuje. Skoncentrował się na obserwacji dramatycznych sytuacji,