Szczerze mówiąc nie byłbym specjalnie zdziwiony, gdyby okazało się, iż moja recenzja była jedną z kilku o tym samym tytule. Zdecydowałem się nań, choć byłem świadom, że może to być uznane za pójście po linii najmniejszego oporu. Spieszę jednak wyjaśnić, iż uczyniłem tak nie tylko dlatego, że song o tym właśnie tytule wszedł na stałe do galerii największych musicalowych przebojów. To oczywiście miało znaczenie, ale nie było powodem decydującym. O tym jednak nieco później. Dzieje powstawania " Człowieka z La Manchy" dość szczegółowo przedstawione są w programie spektaklu, toteż nie będę ich tu powtarzał. Zwraca jednak uwagę, jak bardzo są one podobne od dziejów realizacji innego, wcześniejszego o 80 lat i miesiąc arcydzieła teatru muzycznego - "Barona cygańskiego" Johanna Straussa - syna. W obydwu przypadkach, w Wiedniu 1885 roku i w Nowym Jorku w roku 1965, podczas trwania prób zanosiło się, jeśli nie na klapę, to co najwyżej
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Fakty