Przepiękna teatralnie scena kulminacyjna: Holly Golithly (Hanna Bieluszko) na szpitalnej kozetce, narrator (Piotr Grabowski) przed nią; przy sąsiednim łóżku dwie Włoszki wścibskie, natrętne, rozpytlowane. Ich dialogi, minki, porozumiewawcze spojrzenia, kokieteria, by tak rzec, ich intensywna obecność stanowi znakomite tło nerwowych wyznań pary bohaterów, którym tak długo udało się uniknąć rozmowy serio. Świetna scena, jednocześnie groteskowa i pełna napięcia, świadectwo sporej wrażliwości młodziutkiego reżysera, jeszcze studenta krakowskiej PWST Pawła Miśkiewicza. Poza nią jednak adaptacja, tak jak Grass w Gdańsku, nader często grzeszy ilustracyjnością, płaskością. Żar kultowej niegdyś mikropowieści Trumana Capote'a wycieka z teatru wszelkimi szparami.
Tytuł oryginalny
"Śniadanie u Tiffany'ego" (Teatr im. Słowackiego - Kraków)
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 1
Data:
07.01.1995