- Od paru lat już nie chodzę na cmentarze dokładnie i listopada. Ten tłok dla człowieka w moim wieku jest już trudny do wytrzymania. Cenię jednak nastrój zadumy - mówi krakowski aktor, JERZY NOWAK.
Minęło pięć lat od chwili gdy, wprawdzie na planie filmowym, ale ogłosił Pan swoje pogodzenie się ze śmiercią. Tak to zostało tylko odebrane. "Istnienie" w reżyserii Marcina Koszałki bardzo przypominało film dokumentalny. Był to jednak obraz fikcyjny, a ja grałem tam siebie w trudnym, rozrachunkowym momencie życia. Było to dla mnie zadanie czysto aktorskie, o tyle jedynie nietypowe, że właściwie nie istniał scenariusz filmu. Każdego dnia reżyser dawał nam temat, na który improwizowaliśmy. Pańska improwizacja na temat zbliżającej się śmierci była jednak bardzo sugestywna. - Zgadza się... Na tyle przekonywająca, że po Polsce poszła i długo się utrzymywała fama, iż jestem nieuleczalnie chory. Mało tego - do mojej żony napływały nawet wtedy kondolencje. Czy w tym, jak się Pan wywiązał z tego aktorskiego zadania jakoś uzewnętrznił Pan swoje doświadczenia życiowe? - Miałem wtedy 85 lat, więc jakieś ogólne przemyślenia na temat śm