PO RAZ piąty na przestrzeni dwóch dziesięcioleci, Teatr Wielki sięga po pozycję Benjamina Brittena, narodowego kompozytora brytyjskiego, zmarłego prze 10 laty. Będziemy świadkami polskiej prapremiery ostatniego dzieła twórcy m. in. "Małego kominiarczyka", "Snu nocy letniej", "Opery żebraczej" i "Rzeki krzyczących ptaków" powstałej w 1972 r. opery w dwóch aktach "Śmierć w Wenecji". Jej libretto jest dziełem szkockiej poetki Myfanwy Piper, napisane wg opowiadania Tomasza Manna i podobno znakomicie przetłumaczone na język polski przez Antoniego Liberę i Janusza Szpotańskiego. Czytelnicy Manna a także widzowie słynnego filmu Viscontiego (o tym samym tytule) mają świadomość, iż nie należy oczekiwać widowiska operowego, łatwego w odbiorze obliczonego na tzw. szeroką publiczność i na wejście do żelaznego repertuaru. Ambitny teatr operowy a za taki zawsze uchodziła nasza scena, musi jednak mierzyć wysoko. Po Brittena si�
Tytuł oryginalny
Śmierć w Wenecji
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Poznański nr 8