"Katia Kabanowa" w reż. Davida Aldena w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Pisze Bartosz Kamiński w Ruchu Muzycznym.
Pisząc o premierze "Katii Kabanowej" Janaczka w Teatrze Wielkim w Warszawie trudno nie zacząć od smutnej konstatacji: opery czeskiego twórcy od ponad trzydziestu lat pojawiają się regularnie na afiszach mniej i bardziej renomowanych teatrów zachodnich, u nas zaś - najbliższych sąsiadów - prawie wcale. To "prawie" tyczy powojennych premier, które można policzyć na palcach jednej ręki: dwie "Jenufy" (we Wrocławiu w 1953 roku i przed sześciu laty w Warszawskiej Operze Kameralnej), "Katia Kabanowa" we Wrocławiu w 1978 roku oraz - przedstawiony w wersji scenicznej - cykl pieśni Dziennik zaginionego na małej scenie Opery Narodowej. Większość z tych przedstawień miała efemeryczny żywot. Żaden polski teatr nie sięgnął po pozostałe arcydzieła Janaczka: "Przygody lisiczki Chytruski", "Z domu umarłych" i "Sprawę Makropulos", choć tę ostatnią kilka lat temu planował wystawić Teatr Wielki w Łodzi. Nie ma co wspominać o mniej znanych jego operach, jak "Fatum