Po raz szósty w swych 40-letnich dziejach Teatr Wielki wystawił "Carmen". Hiszpańskie w klimacie dzieło Georgesa Bizeta to gwarancja zainteresowania widowni. Nowa produkcja może liczyć na powodzenie, ale...
...wspaniała muzyka musi nabrać życia. Maestro Tadeusz Wojciechowski (szef artystyczny Filharmonii Łódzkiej) stara się ją przekazać z nadzwyczajnym pietyzmem i precyzją, lecz bez ujawniania temperamentu. Emocje zaklęte w dźwiękach schodzą na zbyt daleki plan. To, co płynie z kanału orkiestrowego, urzeka, ale nie porywa. A muzyka właśnie określa charaktery i niesie cały ten ognisty dramat namiętności. Samym żywiołem powinna być, łamiąca serca, Carmen. Agnieszka Makówka w tytułowej partii mogła się podobać. Choć jej mezzosopran do wielkich nie należy, ma urodę i barwę. Jej Carmen dobrze by służyło więcej aktorskiej pewności siebie, takiej, jaka cechowała jej przyjaciółki. Zwykle w inscenizacjach schodzą na margines, tu śliczne i seksowne Frasquita (Małgorzata Kulińska) oraz Mercedes (Jadwiga Wiktorska-Zając) świetnie zaznaczyły swoją obecność wokalnie i aktorsko. Wielką klasę zaprezentował Krzysztof Bednarek jako oszalały z miło�