EN

6.12.2018 Wersja do druku

Śmierć to najlepszy koniec opery Turandot

Tak uważa Marek Weiss-Grzesiński. reżyser białostockiej inscenizacji ostatniej, niedokończonej, opery Giacoma Pucciniego.

Kończymy "Turandot" na śmierci Liu - mówi reżyser [na zdjęciu]. - Nie znoszę operowego snobizmu, dla mnie najważniejszy jest związek muzyki z człowiekiem na scenie, piękno opowieści, piękno sztuki w jej stanie czystym. Dlatego jutrzejsza premiera ma być realizacją tego, co Puccini zdążył napisać przed śmiercią. - Większość teatrów nie do końca wie, co zrobić z tym fragmentem dopisanym po śmierci Pucciniego - twierdzi Grzegorz Berniak, kierownik muzyczny inscenizacji przy Odeskiej. Berniak zwraca uwagę na bardzo skomplikowaną muzykę, chóry, które słychać z tyłu sceny, podkreśla unikalność chóru naszej opery i dobór solistów. - Moja rola polega na zagraniu relacji, za każdym razem kiedy mówię, robię to za dwie osoby opowiada o swojej "dorosłej" Turandot Wioletta Chodowicz. Bo unikalnym pomysłem Weissa-Grzesińskiego jest obsadzenie głównej bohaterki opery przez dwie osoby - kobietę i dziewczynkę. - Jesteśmy zrośnięte z Amelią czy z

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Śmierć to najlepszy koniec opery Turandot

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Poranny nr 237

Autor:

Jerzy Doroszkiewicz

Data:

06.12.2018

Realizacje repertuarowe