"Dziewice i mężatki" wg "Uczonych białogłów" Moliera w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Janusz Wiśniewski wraca do Moliera i zachowuje się wobec niego jak dłużnik. Utwór skraca, ale i tak pozostawia mnóstwo tekstu, zachowuje główny plan akcji i główny cel - jadowitą satyrę na pretensje intelektualne salonów mieszczańskich, poziom poezji, ambicje kobiet i porażki mężczyzn. Na ten satyryczny pejzaż nakłada charakterystyczne maski kabaretu berlińskiego lat 20., malarstwo Ottona Diksa, pudełkową scenografię, w której nie mogło zabraknąć krzywej szafy van Gogha z walizkami pod sufit. Nałożenie makijażu ekspresjonistycznego, w którym niepoślednią rolę odgrywają stwory z piekła rodem, na czele z lokajem-Śmiercią (Henryk Łapiński), daje efekt znakomity. Tragikomedia Moliera odsłania piekielne czeluści, dowodząc, jak niewiele człowiek się zmienia, wciąż pełen egoizmu, pychy i chęci podporządkowywania sobie innych. Te skądinąd gorzkie wnioski nie przesłaniają groteskowo-komicznego charakteru spektaklu. Aktorzy Ateneum ulegli mag