Sztuka Wiesława Myśliwskiego i przedstawienie Kazimierza Dejmka przywracają właściwe proporcje w dyskusjach o nowej dramaturgii. "Requiem dla gospodyni" nie kpi z tradycji literackiej, ale stanowi jej kolejne ogniwo. Bolesny, pulsujący od emocji spektakl w Teatrze Narodowym udowadnia też, że z sukcesem przechodzi próbę sceny. Polscy autorzy piszący dla teatru stawiają sobie zwykle jeden cel. Rzecz ma się toczyć współcześnie, w realiach znanych widzowi. Może komentować rzeczywistość, ale przede wszystkim nie powinna sprawiać kłopotów przyszłym inscenizatorom. W czasach, gdy prapremiery rodzimych dzieł są rzadkością, twórcy chętnie respektują ten nie wypowiedziany głośno warunek. Efekt jest zwykle taki, że mamy do czynienia z małą dramaturgią - nie budzącą sporów, bo nie wadzącą się ze światem ani z teatrem. Ostatnio tylko Sławomir Mrożek przy "Miłości na Krymie" postawił scenie twarde warunki. Chodziło o naj
Tytuł oryginalny
Śmierć siadła na piecu
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie nr 289