Zły, gorszy, teatr poznański - tego rodzaju stopniowanie stało się od pewnego czasu truizmem, powtarzanym - niestety nie bez słuszności - przez krytyków i recenzentów, ba, przez wszystkich ludzi interesujących się sprawami kultury w naszym kraju. Dokądkolwiek człowiek się wybrał - do Warszawy czy Krakowa, do Łodzi czy Wrocławia - wszędzie rozmowa zaczynała się od pytań i wykrzykników w rodzaju: "Bójcie się Boga, co się tam u was dzieje? Bo słyszeliśmy, że przedostatni aktor wyjechał z Poznania, a ostatni szykuje się do wyjazdu. Kiedy przestaniecie rozrabiać i kłaść teatr, czy nie macie nikogo, kto by nareszcie zrobił porządek?" Pytania te i wykrzykniki były - jak się rzekło - zupełnie uzasadnione i wszelkie tłumaczenie rozlicznych przyczyn poznańskiego kryzysu teatralnego nie mogło zmienić smutnego stanu faktycznego. Zresztą, moim skromnym zdaniem, wszyscy bezpośrednio zainteresowani porobili tu masę błędów i jednostronne zwalanie winy
Tytuł oryginalny
"Śmierć komiwojażera" w Poznaniu
Źródło:
Materiał nadesłany