Przedstawienie "Śmierci komiwojażera" w Teatrze Telewizji (17 marca br.) jest niewątpliwie jednym z ciekawszych wydarzeń obecnego sezonu telewizyjnego. Jest to wydarzenie ciekawe, mimo że pierwszym wrażeniem, jakie odnosi się po obejrzeniu tego spektaklu, jest refleksja, jak bardzo zestarzała się ta klasyczna już dzisiaj sztuka Arthura Millera. "Starość" "Śmierci komiwojażera" nie jest w moim odczuciu zestarzeniem się formy tej sztuki, lecz zużyciem się tematu. "Śmierć komiwojażera" w momencie, gdy została napisana, była na tle dramaturgii amerykańskiej wydarzeniem doniosłym. Może nie było to zwieńczenie, ale w każdym razie bardzo wysoki punkt długiej linii realistycznej dramaturgii amerykańskiej, wiodącej od O'Neilla, Tennessee Williamsa i innych populistycznych pisarzy kontynentu, których siła polegała na zauważeniu z całą wyrazistością codzienności i trudu życia amerykańskiego "szarych ludzi". Miller w "Śmierci komiwo
Tytuł oryginalny
"Śmierć komiwojażera"
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9